Tuesday, October 20, 2009

Nudy, Nudy, Nudy

Czy to hasło pasuje też do Toyoty Auris? Poniekąd tak…

Nudy, nudy, nudy – tak swym aksamitnym głosem niezapomniany Jan Himilsbach określił za czasów komuny Dziennik Telewizyjny.

Czy to hasło pasuje też do Toyoty Auris? Poniekąd tak…

Gdy Honda zaprezentowała obecną generację modelu Civic, Toyota ponoć opóźniła premierę nowego modelu, tylko dlatego by nie wyglądał przy Civicu staroświecko i zachowawczo.

Efekt końcowy wysiłków połączonych sztabów projektantów i stylistów jest raczej mizerny. Inwencji wystarczyło im jedynie na nową nazwę i konsolę środkową. Ach tak, i jeszcze na zegary, które złotawym podświetleniem mają korespondować z nazwą.

Przypatrując się Aurisowi możemy stwierdzić, że to idealne auto dla osób, które nie lubią rzucać się w oczy. Chyba tylko Nissan Tiida może być na tym polu równie skuteczny. Przy Aurisie, nawet wszystkim znany i opatrzony Golf, wydaje się być fascynujący. Jeśli masz zamiar kupić to auto, pamiętaj o alarmie. Bynajmniej nie po to, aby ustrzec się przed kradzieżą – mając alarm masz szansę znaleźć swój samochód pod hipermarketem przechodząc obok niego. I to za pierwszym razem!

W porównaniu do poprzedniczki Corolli, Auris urósł głównie w górę. Powiększył się także wzdłuż i wszerz, co daje się odczuć w kabinie gdzie siedzi się wyżej i nad głową jest sporo miejsca. To dobrze, jednak żadna z tych zmian, bynajmniej, nie rzuca na kolana. Jakość użytych materiałów też nie jest dla Toyoty powodem do dumy, są one co najwyżej przeciętne.

Nasuwa się tutaj pewne spostrzeżenie odnośnie tworzyw oraz materiałów, które, poza Aurisem, odnosi się również do innych samochodów. Utarło się, mianowicie, że dobre materiały użyte szczególnie do górnej części kokpitu powinny być miękkie. To znaczy – im bardziej miękkie tym lepsze! Bezspornie samochody dostają za to więcej punktów w testach porównawczych, które znajdziecie w przedrukach niemieckich magazynów motoryzacyjnych.

Świetnie, tylko, po co to wszystko? Co za różnica, w końcu, czy kurz leży sobie na miękkim i wygodnym materiale, podczas gdy np. nasze kolana doświadczają kontaktu z twardymi jak skała tworzywami używanymi ( kolejna zagadka kosmiczna) w miejscach gdzie nasze ciało może mieć kontakt z powierzchnią wnętrza auta.  Dawniej deska rozdzielcza wyłożona miękkim materiałem była czymś oczywistym, nawet w Maluchu, teraz stanowi nie lada luksus i chyba już tylko Maserati dba o to, aby kabina wyłożona była materiałami przyjemnymi w dotyku.

Wracając do Aurisa…..wydaje się być nudny jak 50-letnia pani w okienku w urzędzie, ale za to prawie doskonały pod względem ergonomii i wygody obsługi.

Prawie. Rzeczona pani z okienka, bowiem pod względem unikania pracy przypomina świetnie wyprofilowany bolid mogący mknąć przez tor obowiązków płynnie i bezkolizyjnie – jej ergonomiczna postawa w stylu „jem przecież” pozwala unikać niepotrzebnych ruchów oraz zbędnego wysiłku. Pod tym względem podniesiona w Aurisie konsola z wysoko umieszczoną dźwignią zmiany biegów jest wygodna i poręczna. Mamy, zatem wnętrze, w którym nudny kolor współgra z ergonomią i ułatwieniami mającymi spore znaczenie dla kierowcy. Z drugiej strony mamy absurdalność rozwiązań mających na celu zapchanie dziury – z braku pomysłu projektantów straszący nas swoją obecnością przy jednoczesnej nieporęczności. Na co komu półeczka pod konsolą, taka mała i umieszczona pod tak dziwnym kątem, że chyba nawet gekon miałby problem, aby się na niej utrzymać przy spokojnej jeździe.

Ciekawe są za to uchwyty na kubki i butelki umiejscowione pod bocznymi kratkami nawiewów. Poręczne, wygodne, pomysłowe. Brawo! W końcu nawet pani z okienka miewa lepsze dni.

Smutna i bez polotu jest kolorystyka wnętrza. Szarości, połączenia z kolejnymi szarościami – całość robi nieprzyjemne wrażenie niezbyt zadbanego samochodu. Z tyłu złe wrażenie pogłębia wysoko poprowadzona linia szyb. Jeżeli zamierzacie wozić Aurisem dzieci możecie być pewni, że będą one notorycznie krzyczeć, wymiotować i uprzykrzać wam maksymalnie jazdę ze względu na to, że nic nie mogą zobaczyć przez szybę.

Pochwalić w Aurisie należy, wydajną i prostą w obsłudze klimatyzację, oraz fabryczne audio o przyzwoitym brzmieniu. W sam raz na długie nocne podróże (żadnych dzieci na tylnym siedzeniu) – wtedy kolorystyka wnętrza nie przygnębia, a bursztynowe zegary i dobra muzyka poprawiają nastrój. Na plus zaliczyć należy liczbę i pojemność schowków – w końcu każdy, prędzej czy później wpuści kobietę do auta, a poza wspomnianą półeczką pod konsolą z dźwignią zmiany biegów każda kobieta doceni ładowność wnętrza, gdzie oprócz torebki, (co najmniej 10 kilo ładowności) można poupychać kosmetyki, chusteczki, części garderoby i wiele, wiele innych, o których się nawet filozofom nie śniło.

Poza tym, osobiście przypadły mi do gustu duże lusterka niwelujące w dużej mierze efekt martwego pola. Niestety, widoczność do tyłu, przez tylna szybę, nie jest mocną stroną Aurisa, ale obecnie trudno znaleźć w tej klasie auto o przejrzystej karoserii. Widocznie konkurencja biorąca przykład z Volkswagena doszła do wniosku, że skoro można wygrywać testy porównawcze pomimo szerokiego tylnego słupka, od wielu lat utrudniającego manewrowanie Golfem, to, po co się starać? Lepiej zaproponować, za dopłatą, czujniki parkowania. W niektórych autach ma to jeszcze uzasadnienie w postaci pięknej linii nadwozia i pojemnym bagażniku – np. Fiat Bravo lub Honda Civic. Niestety w Aurisie nie znajdziemy żadnej z wymienionych zalet. 354l pojemności to postęp w stosunku do poprzednika który nie miał nawet 300l bagażnika. Także w porównaniu z Golfem nie ma się, czego wstydzić, ale przy Hondzie Civic (485l) pachnie malizną.

Zaglądając pod maskę zobaczymy kilka plastikowych osłon – ta z napisem “Valvematic” skrywa silnik bez przepustnicy. Bez paniki – to nie jest powód do akcji serwisowej. W tym silniku tradycyjną przepustnicę zastępuje skomplikowany system sterowania zaworów. W przypadku takich nowinek stawiamy pytanie – czy w praktyce mamy z tego rozwiązania jakieś korzyści?

Osoby, które po 132 konnej Toyocie spodziewają się rakiety mogą się rozczarować. Moment obrotowy wynosi zaledwie 160Nm, a masa auta, w zależności od wersji, to, co najmniej 1350kg.

Pozwala to przyspieszyć do setki w 10s, choć subiektywnie trwa to o wiele dłużej.

Auto nie sprawia wrażenia zrywnego, owszem przyspiesza, ale nie jest to coś, co można nazwać „kopem”.

Wyprzedzanie na trasie nie należy do przyjemnych, bo choć powinniśmy być pewni, że Auris da radę, to jednak nie możemy i powoduje to psychiczny dyskomfort i nie najlepiej wpływa na opinię o Toyocie jako bezpiecznym samochodzie. Sytuację poprawia nieco precyzyjna, 6 biegowa skrzynia, pozwalająca na szybką redukcję, w razie potrzeby. Dodatkowym “bajerem” jest lampka sugerująca zmianę biegu na wyższy – to na wypadek gdybyście zapomnieli, że nie jedziecie automatem.

Stosowanie się do niej ma obniżać zużycie paliwa, ale tak naprawdę to, że Auris pali niewiele zawdzięczamy wspomnianemu wcześniej systemowi Valvematic.

Auris nastraja do spokojnej jazdy, jest wtedy cichy, ekonomiczny (średnio 6,5 l/100km) i komfortowy. Dla statecznych i niewymagających osób jak znalazł. Kierowcy o sportowych zapędach powinni raczej poszukać czegoś innego. Zawieszenie jest sprężyste i dobrze wybiera nierówności, ale na szybko pokonywanych zakrętach auto dość mocno się przechyla, co w połączeniu z wysoką pozycją za kierownicą skutecznie zniechęca do ostrej jazdy.

W testowanej wersji Prestige, Aurisa można określić mianem wszystko mającego.

Wg. konfiguratora na stronie producenta liczba płatnych dodatków wynosi zero, a bezpłatnie wybrać wykończenie w beżowym odcieniu. Polecam głównie tą drugą opcję. Co prawda jasna tapicerka nie jest zbyt praktyczna, szczególnie gdy macie dzieci, ale dzięki niej nie będziecie mieli wrażenia że oglądacie świat w odcieniach szarości.

Za ok. 80.000zł otrzymacie w pełni wyposażony samochód który legitymuje się niską utratą wartości i legendarną niezawodnością. Konkurencja wypada podobnie w kwestiach ceny, ale za te pieniądze z pewnością da się kupić o niebo ciekawszy samochód.

No comments:

Post a Comment